niedziela, 20 stycznia 2013

NIE MA DLA MNIE DOBRA POZA TOBĄ

Świadectwo Ani Chciałam podzielić się z wami krótkim świadectwem mojego nawrócenia, które miało miejsce 1 marca 2011 roku i było dla mnie cudownym przeżyciem, którego nigdy nie zapomnę. Ale zacznę od tego, że jestem mężatką oraz mamą 6-letniego Dawidka i 5-letniej Gabrysi. Bardzo wcześnie Bóg obdarował mnie potomstwem, gdyż mając 17 lat zaszłam w ciążę, której nie planowałam. Moja nieplanowana ciąża była konsekwencją życia, jakie prowadziłam wcześniej. Odkąd pamiętam zawsze szukałam miłości, ale nie takiej matczynej, a raczej ojcowskiej, której nigdy nie poczułam, gdyż mój ojciec porzucił mnie i moją mamę gdy miałam 9 miesięcy i uciekł do Stanów - bał się odpowiedzialności. Tłumaczył się, że jest już za stary na ojca, gdyż mieli z mamą już dwóch dorosłych synów. Ja byłam nie planowana przez niego. Tak więc zostałyśmy same z mamą. Nie było łatwo, ale przez wszystkie trudności przeszłyśmy razem. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zawalił się cały mój świat. Po trzech miesiącach znajomości „wpadłam”. To był dla mnie koniec - koniec imprez, dyskotek, koleżanek i innych przyjemności, które oferował mi wtedy świat. Nie kochałam mojego obecnego męża. To było tylko chwilowe zauroczenie, jednak konsekwencje musiałam ponieść, on też. Wtedy bardzo pomogła mi moja mama, bardzo mnie wspierała. I zaakceptowała fakt, że zostanie babcią. Zanim zaszłam w ciążę, dużo opowiadała mi o Bogu - że jest zbawiona i że dostała proroctwo, że nasz cały dom będzie zbawiony. Ja jednak jej wtedy nie słuchałam, wolałam się spotkać z koleżankami i z nimi gadać. Nie rozumiałam jej, ale cieszyłam się - odkąd się nawróciła, była całkiem odmieniona. Może już wtedy podświadomie pragnęłam żyć tak jak ona. Wszystko się zmieniło, gdy dowiedziałam się o ciąży. Wszyscy się ode mnie odwrócili została mi tylko moja mama i mój obecny mąż, który bardzo mnie wtedy wspierał. Bardzo zbliżyłam się do mamy. Nasze relacje się poprawiły i pierwszy raz wtedy zbliżyłam się do Boga. Nawet przyjęłam do swojego serca Jezusa. Pochodziłam trochę na nabożeństwa do kościoła i na tym się skończyło. W tym czasie też wyszłam za mąż za namową rodziny mojego męża w Kościele katolickim, mając już 3 miesięcznego synka Dawidka. Moje nawrócenie nie przetrwało długo. Szybko odeszłam od Boga do świata. Wtedy też rok po urodzeniu Dawidka zaszłam znowu w ciążę i urodziłam córeczkę Gabrysię, której również nie planowałam. Z mężem nawet dobrze nam się układało. Miał pracę, ja kończyłam technikum i razem z mamą opiekowałam się dziećmi. Jednak pewnego dnia stwierdziłam, że skoro mam taką świetną opiekunkę w postaci mojej mamy, to pójdę do pracy. Mama oczywiście się zgodziła. Nigdy by mi nie odmówiła. Wiedziałam o tym. No i zaczęło się. Wróciłam do życia. W tym czasie zaczęłam też bardziej dbać o wygląd, ładniej się ubierać, bardziej dbać o siebie. Zawierałam nowe znajomości. Koleżanki z pracy wyciągały mnie na dyskoteki. Wtedy też zdarzało się, że kogoś poznałam. Mąż był coraz bardziej zazdrosny, nie podobało mu się to jak się zmieniłam. W domu też było coraz gorzej. Zamiast być matką spełniałam raczej rolę starszej siostry niż matki. Dzieci się ode mnie oddaliły, wolały się przytulać do babci niż do mnie. Bolało mnie to i w sercu przeżywałam to strasznie, ale sama nie potrafiłam się zmienić. Wtedy jakoś dostaliśmy z mężem zaproszenie na spektakl ”Bramy Nieba - Płomienie Piekła”. Dosyć sceptycznie do tego podeszliśmy, ale w końcu poszliśmy. Wywarł on na nas ogromne wrażenie i kiedy na końcu ktoś powiedział, żeby do przodu wyszli ci, którzy chcą oddać życie Jezusowi, bez namysłu wyszliśmy na środek. Po spektaklu wróciliśmy normalnie do domu i nic poza tym się nie zmieniło. Jednak pewnego dnia zadzwonił pastor z kościoła i zaproponował nam spotkanie z nim i rozmowę na temat tego, co się wydarzyło. My jednak nie chcieliśmy o tym słyszeć, więc się wszystko urwało. Nasze życie wyglądało tak samo jak wcześniej. Dzieci rosły, a ja cały czas szukałam dla siebie wymarzonej pracy, w której mogłam się wykazać i zostać dłużej niż 3 miesiące. Znalazłam pracę w barze przy stacji paliw, dostałam umowę i nawet dobrze mi szło. Myślałam, że to idealna praca dla mnie, jednak później okazało się, że prawie zrujnowała ona moje życie i małżeństwo przez towarzystwo, jakie tam przychodziło. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Coraz bardziej nimi przesiąkałam. Nawet zaczęłam grać w automaty do gier, które tam były. Brnęłam w coraz większe bagno. Straciłam relacje z mężem, który stawał się coraz bardziej zazdrosny. W domu w ogóle nie zajmowałam się dziećmi, dbałam tylko o swój wygląd. W końcu sprawy zaszły za daleko, miałam już wszystkiego dosć. Po rozmowie z mamą stwierdziłam, że muszę ratować swoją rodzinę i udało mi się w końcu stamtąd odejść. Gdy się otrząsnęłam, zaczęłam się zastanawiać, jak daleko odeszłam od Boga - że gdyby nie moja mama i jej modlitwy o nas, to pewnie już byśmy się dawno rozwiedli. Nie mogłam się pogodzić z tym, że tak nisko upadłam. Nie chciałam przecież takiego życia. Chciałam być szczęśliwa i mieć kochającą się rodzinę. Musiałam zacząć wszystko od nowa. Znalazłam nową pracę, w domu próbowałam odbudować kontakt z dziećmi, ale nie udawało mi się to w żaden sposób. Pragnęłam tego, ale nie potrafiłam się zmienić tak na 100%. Wiele rzeczy mnie pochłaniało do reszty. Uzależniłam się od komputera, telewizora, fryzjera, siłowni itp. O niczym innym wtedy nie myślałam tak jak o dbaniu o swój wygląd. Wszystko kręciło się wokół tego. Zabijałam się myślami na ten temat i nie dawały mi one spokoju, przez co mniej uwagi poświęcałam dzieciom. Także mój mąż nie był zadowolony z takiej żony. Miał do mnie pretensje, że nie jestem taka jak inne żony i matki i miał rację. W głębi serca bardzo mnie to bolało i czułam ogromny żal, że taka jestem. Potrzebowałam zmiany, już dłużej nie mogłam tak żyć. Przynosiłam mężowi wstyd i doprowadzałam swoim zachowaniem do coraz częstszych kłótni w moim domu. Wiedziałam, że droga, którą szłam, była zła; że daleko nie zajdę. Ale za każdym razem, kiedy próbowałam uchwycić się Boga, diabeł skutecznie mnie od tych myśli odciągał. Przeżyłam prawdziwą duchową walkę. Jednak któregoś dnia mama dała mi do poczytania prasę chrześcijańską i Nowy Testament. Nie buntowałam się, tylko zaczęłam to wszystko czytać z coraz większym zainteresowaniem. Zaczęłam się na nowo otwierać na Boga i jego Słowo. W końcu po jakimś miesiącu wszystko się we mnie skumulowało. Wszystkie emocje i przeżycia, moje serce pragnęło oczyszczenia. Przyszedł w końcu dzień, w którym to się stało. Będąc sama w domu, siedziałam przed komputerem, słuchałam piosenek TGD na You Tubie i przez przypadek natrafiłam na taki teledysk, który mówił o oddaniu swojego serca Jezusowi. Słowa tej pieśni bardzo mnie poruszyły, gdyż nie mogłam powstrzymać łez. Wiedziałam już wtedy, że to ten czas i miejsce i że nikt mnie nie powstrzyma. To było silniejsze ode mnie, tak bardzo pragnęłam Jezusa. Teraz wiem, że to Duch Święty tak poruszył moje serce. To było niesamowite przeżycie. Wtedy akurat przyszła do domu moja mama i wszystko jej powiedziałam. Bardzo się ucieszyła i pomogła mi uczynić ten krok i zmienić swoje życie, powierzyć je Bogu. Czułam jak wielki kamień spada mi z serca, dając mi wielką ulgę i niesamowitą radość. Dopiero na drugi dzień wszystko do mnie dotarło. Poczułam, że moje serce wypełnia miłość naszego Pana Jezusa, który umarł za mnie i odpuścił mi wszystkie grzechy, dając mi nowe życie. Moje nowe życie jest cudowne. Wstaję rano i chce mi się śpiewać. Mam sens w życiu, nie zadręczam się już głupotami. Pan uwolnił mnie od palenia papierosów, dał mi wolność. Na drugi dzień w pracy połamałam wszystkie, które miałam i spuściłam w ubikacji, żegnając się z nałogiem raz na zawsze. Skończyłam z oglądaniem telewizji i przesiadywaniem przy komputerze. Nie czułam już takiej potrzeby. Wolałam poczytać Słowo Boże albo jakąś chrześcijańską książkę. Mój mąż się dziwi, co mi się stało, chociaż myślę, że to przeczuwał. On zna Ewangelię. Wierzę, że i on kiedyś przyjdzie do Pana. Będę się modlić za niego, a także za mojego ojca i moje dzieci. Postanowiłam sobie, że teraz wszystko się zmieni. Chcę wszystkim pokazać, że się zmieniłam dzięki Jezusowi. Chcę, żeby mój mąż miał żonę, na jaką zasługuje, a dzieci matkę, której tak naprawdę nigdy nie miały. Chciałabym, żeby ludzie mnie postrzegali za to, co mam w sercu, a nie mówili: "o to ta, co tak zmienia kolor włosów co tydzień". To się już dla mnie nie liczy. Wiem o tym, że to będzie szok dla mojego otoczenia, ale może będę im mogła dać świadectwo. Człowiek sam nie może sobie pomóc, tylko Bóg może zmienić życie na lepsze. Nic tak nie wypełni pustki w sercu, którą ma każdy, kto nie ma Jezusa w swoim sercu. Żaden ciuch, nowa fryzura, pogoń za karierą i pieniędzmi, to nie jest to!!!! Tylko nasz Pan jest w stanie to uczynić. Przypominam sobie słowa mojej mamy, dawno temu usłyszane, że cały nasz dom będzie zbawiony, że nasza rodzina jest wybrana, ze Pan ma dla mnie plan. Teraz w to wierzę i rozumiem, co miała na myśli. Ostatnio mąż zapytał się mnie: ”Ty to chyba naprawdę jesteś szczęśliwa?". Odpowiedziałam mu, że nawet nie wie jak bardzo. Chwała Panu za to, co uczynił dla mnie i mojej rodziny. Niczego się nie boję, bo wiem, że Pan jest ze mną, że mnie nie zostawi i przeprowadzi przez wszystkie trudności i problemy. Już teraz wiele spraw zaczęło się poprawiać. Pan dał mi miłość do męża i dzieci, dał radość z każdego dnia spędzonego z nimi. Odnalazłam radość w codziennych porządkach w domu. Chciałabym też, żeby Pan dał mi służbę w naszym mieście, żebym była dla Pana narzędziem w Jego rękach, aby móc mówić o Bogu i pomagać takim osobom jak ja zmienić swoje życie, żeby miało sens, jak to powiedziała moja koleżanka Kasia, w Panu. Chcę być dla Pana cały czas gorąca, nie letnia i służyć Mu tak na 100%. Anna Modzelewska z Ostrołęki, lat 25

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz