wtorek, 28 grudnia 2010

Byłem jedną nogą w piekle i nie wiedziałem o tym


Wszyscy mieszkańcy Medjugoria znają Patrica, tego angielskojęzycznego Kanadyjczyka, który codziennie o trzeciej uczestniczy w modlitwie razem ze swoją żoną Nancy, i który, przez cały czas trwania długich kazań po chorwacku z anielską cierpliwością odmawia koronkę do Bożego Miłosierdzia, albo Modlitwy świętej Brygidy.

I ja także myślałam, że go znam, aż do dnia, kiedy opowiedział mi swoją historię…



Mam pięćdziesiąt sześć lat. Byłem trzykrotnie żonaty. Dwa razy rozwodziłem się ( za każdym razem z powodu mojej niewierności). Zanim zacząłem czytać orędzia z Medjugoria, nie miałem nawet Biblii. Pracowałem w Kanadzie w przemyśle samochodowym i przez trzydzieści lat moim jedynym Bogiem był pieniądz. Znałem wszystkie sposoby, pozwalające bardziej wypchać kabzę. Kiedy syn zapytał mnie: tata, kto to jest Bóg? Pokazałem mu banknot dwudziestodolarowy i powiedziałem: oto twój bóg! Im więcej będziesz ich miał, tym bliżej będziesz Boga.

Nie miałem, żadnego kontaktu z kościołem i nigdy nie byłem wierzący, chociaż przecież byłem ochrzczonym katolikiem. Żyłem z Nancy bez ślubu, ale oboje uważaliśmy to za normalne, ponieważ wszyscy to robili. W siedem lat później postanowiliśmy wziąć ślub. Zorganizowałem wspaniałą uroczystość ślubną na wzgórzu. Wynająłem helikopter. Była to ceremonia cywilna, a orkiestra grała muzykę New- Age….

W sześć tygodni później Nancy mówi:

- nie mam wrażenia jakbym naprawdę była zamężna!

Pokazałem jej akt ślubu, ale ona odpowiedziała:

- Nie, nie czuję się mężatką. Mama nie przyjechała na uroczystość i nie poszliśmy do kościoła.

- W porządku mówię, jeśli to sprawi ci przyjemność to załatwimy to przez kościół.

Dopiero wtedy odkryłem, że moja pierwsza żona uzyskała unieważnienie małżeństwa przed dwudziestu laty. Nie było, więc żadnych przeszkód bym poślubił Nancy w kościele. Uroczystość odbyła się jakiś czas później w kościele Niepokalanego Serca Maryi, jedynym kościele w Kanadzie pod tym wezwaniem! Matka Boża kierowała się w moją stronę powoli, lecz zdecydowanie…

Przed ślubem musiałem zaliczyć konfesjonał, ale nie włożyłem serca w te spowiedź. Nancy i ja nie modliliśmy się, nie chodziliśmy na mszę świętą, w naszym życiu nie było nic religijnego, ale mieliśmy ślub kościelny….Czworo moich dzieci (trzech synów i córka) miało trudne, a nawet tragiczne życie (alkohol, narkotyki, także rozwody), ale niezbyt się tym przejmowałem. No, bo któż nie ma kłopotów z dziećmi?

W czasie jednej z przeprowadzek wpadła mi w ręce paczka, którą nam przysłał z Chorwacji (przed wiekami!) brat Nancy-Chorwatki. Tak naprawdę nikt nigdy tej paczki nie otworzył. Nancy podała mi ją mówiąc: Weź to, mój poganinie, jeżeli ktoś ma prawo to wyrzucić, to na pewno ty! I to ty będziesz to miał na sumieniu!

Było to w sobotę wieczorem. Doskonale pamiętam chwilę, kiedy otworzyłem paczkę. Zawierała pierwsze orędzia z Medjugoria, które brat Nancy starannie przetłumaczył na angielski i przepisał dla nas. Wyjąłem jedną kartkę z paczki i przeczytałem: „Przychodzę, by po raz ostatni wezwać świat do nawrócenia”.

W tej jednej chwili coś się wydarzyło w moim sercu. Nie zajęło to godziny, ani minuty, lecz stało się w jednej chwili. Zacząłem płakać. Nie mogłem powstrzymać łez, które płynęły mi po twarzy. Nigdy nie czytałem niczego, co choć byłoby podobne do tego orędzia. O Medjugoriu nie wiedziałem nic, nawet nie wiedziałem, że istnieje! Nic nie wiedziałem o orędziach. Jedyne, co znałem, to były słowa: „Przychodzę, by po raz ostatni wezwać świat do nawrócenia”. I wiedziałem, że było to przeznaczone dla mnie, że Matka Boża mówi to do mnie! Drugie orędzie, które przeczytałem brzmiało: „Przychodzę wam powiedzieć, że Bóg istnieje!”. Nie sądzę, bym kiedykolwiek w życiu wierzył w Boga, zanim przeczytałem to orędzie, które uczyniło realnym wszystkie sprawy. Cała nauka katolicka, którą otrzymałem, jako dziecko okazała się prawdziwa! Nie była pięknie wymyśloną czarodziejską baśnią. Biblia była rzeczywistością!

Nie było już mowy o wyrzucaniu orędzi, zacząłem je czytać i przeczytałem do ostatniego. Nie mogłem oderwać się od tej książki i przez tydzień miałem ją cały czas pod ręką, pomimo ogólnego bałaganu, spowodowanego przeprowadzką. Czytałem ją i odczytywałem na nowo, a orędzia coraz głębiej przenikały do mojego serca i duszy. Posiadałem skarb nad skarbami!

W czasie przeprowadzki usłyszałem jak ktoś opowiada o weekendzie Maryjnym w Eugene (USA), w odległości dwóch dni drogi od nas.

- Jedziemy! – powiedziałem do Nancy

- A dom …?

- Trudno!

Zobaczyłem tam tysiące osób, które miały takie same odczucia do Maryi Panny, wobec sposobu, w jaki mówiła do dzisiejszego świata. Wszyscy mieli książki o Medjugoriu, Fatimie, Don Gobbi… Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Podczas Mszy Świętej była modlitwa o uzdrowienie. Ojciec Ken Roberts powiedział:

- poświęćcie wasze dzieci Niepokalanemu Sercu Maryi!

Wstałem ze łzami w oczach, ponieważ nie przestałem płakać, od chwili, kiedy przeczytałem pierwsze orędzie z Medjugoria i powiedziałem do Maryi:

- Błogosławiona Matko, weź moje dzieci! Błagam Cię o to, ponieważ byłem fatalnym ojcem. Wiem, że ty zajmiesz się nimi lepiej, niż ja.

Poświęciłem Matce Bożej moje dzieci. Bardzo mnie to poruszyło, bo już naprawdę nie wiedziałem, co z nimi robić. Życie moich dzieci wyszło już nawet poza to, co nazywa się stadium schyłkowym. Lecz po tym weekendzie wszystko zaczęło się zmieniać w naszej rodzinie. Ojciec Ken Roberts powiedział:

- Wyrzeknij się tego, do czego jesteś najbardziej przywiązany!

Byłem bardzo przywiązany do Nancy i do Nancy i do kawy. Zdecydowałem się zrezygnować z kawy : )

Orędzia z Medjugoria były wielką łaską w moim życiu. Całkowicie mnie przemieniły. Mogłem przecież dalej powielać moje rozwody, miałem mnóstwo pieniędzy. Lecz teraz nawet myśl o zdradzie jest wykluczona w moim przypadku. Miłość, którą Matka Boża dała Nancy i mnie jest nie do wyrażenia słowem, jest łaską Bożą.

Mój syn, który się narkotyzował, został wyrzucony ze szkoły w wieku 16 lat, nawrócił się, ochrzcił i myśli o kapłaństwie. Jeśli ktoś w jakieś rodzinie zrobi pierwszy krok, Gospa zrobi resztę – słyszeliśmy. I tak się stało! Wystarczy, że orędzia z Medjugoria dotkną jednego członka rodziny, a stopniowo cała rodzina się nawraca. Kolejny cud: mój drugi syn, notoryczny buntownik przeciwko wierze, w zeszłym roku przyjechał do Medjugorie i znalazł tu wiarę (spowiedź, pierwsza Komunia). Pozostała dwójka dzieci, a także moi rodzice są na dobrej drodze, nawet jeśli nie wszystko jest łatwe.

Któregoś dnia powiedziałem Nancy:

- Wyjeżdżamy do Medjugoria!

Mieszkamy tu już od 1993 roku. Przyjechaliśmy bez niczego. W ciągu trzech dni, Matka Boża znalazła nam pracę i mieszkanie. Nancy tłumaczy konferencje ojca Jozo. Co do mnie moje obecne życie polega na pomaganiu pielgrzymom w poznawaniu orędzi wszystkimi możliwymi sposobami. Kocham Najświętszą Pannę wielką miłością, Ona uratowała mi życie. Byłem jedną nogą w piekle i nie wiedziałem o tym!

Świadectwo pochodzi z książki siostry Emmanuel „Medjugorie, lata 90”. Jest umieszczone na stronie za zgodą siostry Emmanuel.

PS. To świadectwo zostało spisane w latach 90-tych. Obecnie Patric i Nancy cały czas mieszkają w Medjugorie. Postawili tam wielki piękny dom, (przez miejscowych zwany Disney Landem). Są bardzo otwartymi ludźmi, przyjmują pielgrzymów, dają świadectwa, zawsze można się u nich napić gorącej herbaty. Nancy ma w zwyczaju zapraszać do siebie wszystkich na śniadania, obiady, czy kolacje - bez względu na to, czy jest się samotnym pielgrzymem z Japonii, czy grupą złożoną z 200 Włochów. Ten wielki dom, który góruje nad Biakovici, jest postawiony (a w zasadzie cały czas stawiany) z myślą o kapłanach i siostrach zakonnych, którzy chcą spędzić jakiś czas w Medjugorie, czy odbyć tam rekolekcje. Nancy i Patric, goszczą również u siebie młodych ludzi – głównie ze Stanów, którzy chcą pobyć trochę w Medjugorie.

Agnieszka


PS. Bardzo dziękuję Agnieszko za tekst i zdjęcia

sobota, 25 grudnia 2010

Orędzie z Medziugorje, 25 grudzien 2010r


Drogie dzieci! Ja i mój Syn Jezus pragniemy dziś dać wam obfitość radości i pokoju, aby każdy z was z radością niósł i dawał świadectwo pokoju i radości w miejscach, gdzie mieszkacie. Dziatki, bądźcie błogosławieństwem i bądźcie pokojem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

czwartek, 16 grudnia 2010

Zaproszeni przez Maryje









W Medugorje




Matka Boza powiedziala, w jednym z oredzi ...

Dziatki, módlcie się, aż modlitwa stanie się dla was radością. Tylko w ten sposób każdy z was odkryje pokój w sercu i wasza dusza będzie szczęśliwa. Będziecie odczuwać potrzebę, by innym dawać świadectwo miłości, którą odczuwacie w swoim sercu i życiu.” (25 lipiec 2003r.)

Matka Boza nieustannie nas wzywa i zacheca do modlitwy. Maryja pragnie aby nasza dusza była wypełniona pokojem i szczęściem.

Maryjo prosimy Cię o łaskę dobrego wykorzystania Adwentu, aby ten czas przybliżył nas do Jezusa

niedziela, 12 grudnia 2010

Panie, Ty znasz moją drogę

medjugorje

Każdego dnia przychodziła do kościoła na Mszę Świętą i długo zostawała modląc się przed figurą Matki Bożej. Z małym, czarnym plecakiem przewieszonym przez ramię, i różańcem w ręku, często samotnie chodziła na wzgórze objawień Matki Bożej, wspinając się na strome skały Križevca. Spontanicznie wypowiadała słowa, co któreś po chorwacku. Uśmiech na twarzy i blask oczu zdradzały jej odwagę i entuzjazm w poszukiwaniu własnej drogi życiowej. Co skłoniło młodą Alenę ze Słowacji, że po ukończeniu średniej szkoły artystycznej wybrała drogę do Medziugorja? O tym, jak dowiedziała się o tej modlitewnej oazie w samym sercu Hercegowiny, odwiedzanej przez ludzi z całego świata, opowie nam sama.

Niech będzie pochwalony Jezus i Maryja!

Nazywam się siostra Samuela. Moje imię ze chrztu to Alena, Alena Muchova. Do Bośni i Hercegowiny przyjechałam ze Słowacji przed dziewięcioma laty. W domu zostawiłam trzy siostry i rodziców. Pierwszy raz przyjechałam do Medziugorja mając osiemnaście lat.

Była to moja pierwsza podróż poza granice ojczystej Słowacji. Chciałam pojechać gdzieś, chociaż na pewien czas, schronić się pod Jej skrzydłami. Pod skrzydłami Maryi, o której wiedziałam, że jest Matką mojego Jezusa, i że to przed Nią nasz naród słowacki modli się, jako przed Matką Bolesną, o której opowiadał mi mój spowiednik. To on poradził mi, abym pojechała do Medziugorja, do tego szczególnego miejsca modlitwy i pokoju. Z grupą pielgrzymów udałam się w kierunku Medziugorja. Naprawdę cieszyłam się na spotkanie z nim. Gdy przyjechałam, zapragnęłam pozostać tam przez dwa, trzy miesiące. Tylko gdzie, u kogo?

O dziwo, czułam się spokojna i oddana. Myślę, że zrozumiecie mnie, jeśli wam powiem, że młodemu człowiekowi, pełnemu czystej naiwności lub niewinności – hm, któż wie, gdzie między nimi przebiega granica - nie potrzeba dużo czasu na decyzję, jeśli coś gdzieś go ciągnie. Po prostu, oddaje się przeznaczeniu, gdyż wierzy, że w taki sposób będzie podążać za Bogiem. Im człowiek starszy, tym trudniej podejmuje niespodziewane Boże wyzwania, tak samo, jak i trudniej przychodzi mu realizować swoje pragnienia. Więcej sprawdza, bada, rozmyśla, niechętnie wyrzeka się czegokolwiek, co z trudnością zdobył…, w odróżnieniu do młodego człowieka, który jeszcze tego nie posiada. Nie wiem, co na to powiecie, ale ze mną tak to właśnie było. W drodze do Medziugorja, w autobusie, Vladko, przewodnik naszej grupy, opowiadał nam o kapłanie, ojcu Slavko. Zmarł - mówił nam – nagle, na Križevcu, po zakończeniu Drogi Krzyżowej dla pielgrzymów. Wyznał, że Matka Boża powiedziała mu, że jest przy Niej. „Ojcze Slavko, jeśli to prawda, że jesteś blisko Niej i jeśli Ona pragnie mnie tu mieć, wówczas proszę cię o wstawiennictwo, aby pomogła mi i oddała swojemu Synowi”. Gdy szłam do kościoła, podszedł do mnie przyjaciel z mojej grupy i powiedział: „Znalazłem człowieka, który ma dla ciebie miejsce na dłuższy pobyt w Medziugorju”. „Och! to Opatrzność Boska”.

Dwa miesiące spędziłam w jednym ze zgromadzeń zakonnych, znajdującym się bezpośrednio pod wzgórzem objawień Matki Bożej. Te dwa miesiące minęły bardzo szybko. Nadszedł czas mojego powrotu do ojczyzny. Ale w sercu czułam, że jest mi przeznaczona jakaś inna droga, którą powinnam pójść, choć nie wiedziałam jeszcze, jaka to droga. Tak naprawdę do Medziugorja przyjechałam z zamiarem, aby przygotować się do wstąpienia do wspólnoty zakonnej Sióstr Misjonarek Ducha Świętego, którą bardzo kochałam i z którą byłam bardzo związana. Z wyjątkiem Słowacji, siostry te można było znaleźć w wielu innych krajach. Pracowały przy misjach, a szczególną duchowość nadawała im modlitwa do Ducha Świętego. Byłam wówczas pełna entuzjazmu, energii i polotu, miałam silną potrzebę uzdrawiania świata, ale spokoju w sercu znaleźć nie potrafiłam. Czas spędzony w Medziugorju był czasem łaski. Każdego ranka szłam na wzgórze objawień Matki Bożej i na Mszę świętą, próbując zrozumieć, czego chce ode mnie Bóg. Poznałam też wspaniałe siostry – Siostry Szkolne Zakonu Świętego Franciszka, pracujące w tejże parafii. Zawsze przebywały w kościele lub obok niego. Oddaną pracą skromnie poświadczały swoją misję. Co prawda, poznałam w Medziugorju także inne wspólnoty zakonne, jednak ta właśnie jakoś najmocniej mnie przyciągnęła, aż zapragnęłam do niej wstąpić.

Pewnego razu znalazłam się ponownie przy grobie ojca Slavko. Po modlitwie, spontanicznie przemówiłam: „Ojcze Slavko, czuję, że najdroższa Matka Boża coś dla mnie szykuje, pomóż mi, abym Ją zrozumiała. Jeśli Matka Boża chce mnie tu mieć na zawsze, potrzebuję miejsca, gdzie mogłabym zostać jeszcze na jakiś czas i lepiej poznać siostry". Następnie udałam się na Mszę świętą. Kiedy Msza się skończyła, podeszła do mnie moja przyjaciółka Terka. „Mam dla ciebie pewne miejsce. Czy mogłabyś pomóc tutaj w Medziugorju pewnej rodzinie, w której matka oczekuje na dziesiąte dziecko?" - zapytała mnie. „Boże, to drugi przejaw Twojej Opatrzności - pomyślałam”.

Był to czas mojego duchowego dojrzewania. Więcej się modliłam i coraz bardziej poznawałam Boga, dobrego Ojca i Jego matkę Maryję, Królową Pokoju. Rozpoznawałam też swoje pragnienia, skłonności, dojrzewałam do podjęcia decyzji. Siostry franciszkanki z każdym dniem stawały mi się bliższe. Kiedy poprosiłam o przyjęcie do ich wspólnoty, siostra przełożona powiedziała do mnie: „Przyjdź i zobacz! Zostań na dwa miesiące, żebyśmy się poznały”. I tak się stało. Do ich klasztoru w Mostarze przyjechałam 16 września 2002 roku. Do dzisiaj pamiętam, jak radośnie mnie przyjęły. Pierwsze śluby zakonne złożyłam 11 sierpnia 2006 roku. Moje dożywotnie śluby złożę, jeśli Bóg pozwoli, w przyszłym roku. Aktualnie jestem w Mostarze, gdzie studiuję w Instytucie Teologicznym. Mam wspaniałych kolegów i profesorów. Często śmiejemy się z mojego akcentu lub moich błędów językowych. Jestem bardzo wdzięczna siostrom, że mam możliwość tu studiować. Niektórzy mówią mi – „jesteś ułaskawiona, osiągnęłaś swój cel”. Ale ja wierzę i myślę, że to nie jest cel. Celem jest Królestwo Niebieskie. Życie nasze, sióstr zakonnych, jest tylko drogą do tego celu. Do drogi tej zapraszamy wszystkich młodych ludzi, abyśmy radośnie wypełniali wolę Ojca Niebieskiego.

Siostra Samuela, jak i liczne inne osoby, które odpowiedziały na wezwanie Boga, potrafiła zatrzymać się przed krzyżem Chrystusa i razem ze świętym Franciszkiem modlić się: „Najwyższy, chwalebny Boże, rozjaśnij ciemności mojego serca i daj mi prawdziwą wiarę, ufność i miłość doskonałą, mądrość i wiedzę, tak, abym spełniła Twoje święte i prawdziwe wezwanie." A on, Święty z Asyżu, ojciec Franciszek, który w całkowitym oddaniu się Ojcu Niebieskiemu, braterską miłością pobłogosławił swojego brata Leona, niech błogosławi także dzisiaj każdemu z nas, swoim prawdziwym błogosławieństwem: „Niech Cię Pan błogosławi i niech cię chroni. Niech Jego oblicze zajaśnieje nad Tobą, niech będzie dla ciebie miłosierny. Niech Pan skieruje swoje spojrzenie na ciebie i ofiaruje ci pokój. Niech cię Pan błogosławi…!”

Glasnik Mira, październik 2010 r.

świadectwo zaczęrpnięte ze strony: http://www.medjugorje.org.pl/

sobota, 11 grudnia 2010

Świadectwo - biskup Denis Croteau - Medjugorje

Evening Mass at Medjugorje^

W reportażu z 15 lipca 2001 biskup Denis Croteau z Kanady podzielił się z nami swymi doświadczeniami, jakie miał w czasie swojej pierwszej podróży do Medjugorja w kwietniu. Wtedy powiedział, że na jesieni pojedzie do Medjugorja z grupą pielgrzymów ze swej diecezji. Jego podróż miała miejsce w listopadzie i trochę nam o niej opowiedział. Oto jego komentarz:

Gdy po raz pierwszy przyjechałem do Medjugorja, przybyłem tam incognito. Przybyłem jako “piechur”, że się tak wyrażę. Jak powiedziałem w swoim artykule, chciałem wyrobić sobie zdanie, zobaczyć, co się tam dzieje. Tym razem przybyłem jako osoba duchowna, biskup wyznaczony do posługi, a to sprawia zupełnie inne wrażenie. Jako kapłan i biskup poczułem się w swej posłudze naprawdę wzbogacony tym doświadczeniem. Jest to coś, co bardzo porusza. Kulminacją było dla mnie słuchanie spowiedzi. Dla kapłana może to być najlepsze miejsce, żeby naprawdę poznać i odkryć, czym właściwie jest Medjugorje. Nie mogę sobie wyobrazić kapłana, który by tu przyjechał i przez godzinę słuchał spowiedzi i nie został przekonany, absolutnie przekonany, że Medjugorje to działanie Nieba. Możemy dotknąć palcem dzieła Maryi i dzieła Boga słuchając ludzi i tego, jak zostali przemienieni. Niektórzy ludzie przyjeżdżają tutaj i są to zwykli dobrzy ludzie, lecz gdy wyjeżdżają, to są to dużo lepsi chrześcijanie. Niektórzy przyjeżdżają tutaj i są to grzesznicy i oni o tym wiedzą (a czasami nie wiedzą!), lecz gdy wyjeżdżają, to wiedzą, że byli grzesznikami i wiedzą, że zostali uratowani, a ich grzechy są przebaczone. Kapłan doświadcza tego z pierwszej ręki. A gdyby ktoś mi powiedział, że to szatan działa w Medjugorju, to bym powiedział: “To jakiś bardzo słaby szatan! Nie myślę, żeby należał do piekła, myślę, że awansował do nieba! Pracuje dla nieba, to rzecz pewna!”

To, co tym razem uderzyło mnie najbardziej, to głębia doświadczeń, jakie ma kapłan. Miałem też szczęście (powiedziałbym, że opatrznościowo) być zaproszonym do koncelebry Mszy św. i wygłoszenia kazania dla grupy angielskiej w niedzielę 4 listopada. Byłem pod ogromnym wrażeniem reakcji tych ludzi. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy mogłem głosić orędzie i starałem się uszczęśliwić Maryję głoszeniem tego orędzia, dzieląc się z innymi tym, jaka Ona jest dobra! A czytania były wprost idealne do tego typu orędzia, jakie chciałem głosić. Chciałem pokazać ludziom, że religia nie musi być pozbawiona życia i nudna. Może w niej być dużo radości i entuzjazmu. Może ona być pełna życia i stanowić wielkie wyzwanie i rzeczywiście przyjemnie jest należeć do Kościoła i mieć Maryję za Matkę. Tak więc te dwie rzeczy (spowiedź i Msza św.) z punktu widzenia posługującego w Kościele, kapłana i biskupa, stanowiły momenty szczytowe mojej obecności tutaj przez ostatnie 8 dni.

Teraz o ludziach! Przyjechałem z grupą ludzi z Północy, razem 28 osób. Niektórzy to Indianie; niektórzy to członkowie mojego sztabu. W zeszłym roku mój sztab poprosił mnie o rekolekcje, a po moim kwietniowym doświadczeniu powiedziałem, że nie ma lepszego miejsca na rekolekcje niż Medjugorje. Więc przygotowałem ćwiczenia na pielgrzymkę tutaj. Uzupełniliśmy je o medytacje poranne, medytacje wieczorne i medytacje tajemnic różańcowych oraz drogę krzyżową, jaką odbyliśmy na własną rękę. Na resztę programu przyłączyliśmy się do pielgrzymów. To był bardzo intensywny czas. Odwiedziliśmy także sierocińce i słuchaliśmy świadectw. Wyjechaliśmy dziś o 2.00 w nocy i nie usłyszałem ani jednego negatywnego komentarza dotyczącego doświadczeń w Medjugorju. Ludzie są po prostu przemienieni i zachwyceni! I mówią, że pojadą do domu i zrobią małą reklamę! Prawdopodobnie wrócimy tu jeszcze wiele razy z różnymi grupami.

Myślę, że to, co uderzyło moich ludzi, to pobożność i oddanie mieszkańców Medjugorja, wiara, świadectwa, jakie otrzymaliśmy. Widzieliśmy ludzi na modlitwie, ludzi, którzy wierzą, ludzi, którzy żyją chrześcijańskim doświadczeniem wiary i miłości. Oni płoną. To jest piękne. Nie mógłbym prosić o nic więcej. Próbowałem w swej diecezji różnych rzeczy, żeby zmienić ludzi, ponieważ żyjemy w społeczeństwie dysfunkcyjnym i wydałem tysiące i tysiące i tysiące dolarów na sesje i warsztaty i wydając te wszystkie pieniądze nie osiągnąłem 10% tego, co osiągnąłem tu dzięki jednej pielgrzymce! Macie więc kogoś, kto promuje Medjugorje, nie oficjalnie, lecz promuje!

Z powodu przemian, jakich tu doświadczyliśmy, mam nadzieję, że my pielgrzymi zabierzemy łaskę Medjugorja do swoich domów. Ludzie, którzy wracają, przyniosą swoje własne doświadczenia, każdy swoje. Będą się dzielili ze swoimi tym, co im się przydarzyło. Powiedzą: “Doświadczenie, jakie my przeżyliśmy, możecie przeżyć także wy!” Pierwszym praktycznym skutkiem tego jest to, że o wiele więcej ludzi będzie chciało pojechać do Medjugorja. Drugim, mam nadzieję, jest to, że powracający będą intensywnie przeżywać swoje oddanie Maryi, a inni ujrzą przemianę w ich życiu. Zobaczyć to uwierzyć! To nie kwestia mówienia, lecz przeżycia. Pielgrzymi mówią, że ich jedyną obawą jest to, że nie wytrwają w tym, czego doświadczyli. Dużo się o to modlili w specjalnej intencji, żeby Maryja i Jezus pomogli im wytrwać w ich tutejszych doświadczeniach i żeby żyli nimi każdego dnia i życie chrześcijańskie przeżywali najpełniej, jak Maryja o to prosiła w swych orędziach. I to przyniesie wielką zmianę.

Gdy tylko będę się spotykał z biskupami, będę mówił o swoich doświadczeniach i będę im ukazywał piękno tego miejsca. Chcę świadczyć, czego doświadczyłem i co widziałem. Tak wiele moich ludzi uległo przemianie! Naprawdę chcę w nich rozpalić ogień! Niech przybywają tu tłumnie! Was i wszystkich na całym świecie związanych z Medjugorjem zachowam w swych modlitwach.

niedziela, 5 grudnia 2010

List s.Emmanuel

Ojciec Emiliano Tardif, z Quebec, miał dar gromadzenia ogromnych rzeszy wierzących i niewierzących, czynienia dobra dla wszystkich, stale głosząc Jezusa w Eucharystii, miał również dar czynienia znaków i cudów, zgodnie z tym, co mówił Jezus " Tym, którzy uwierzą, takie znaki towarzyszyć będą”( Marek 16, 17). Ojciec Tardif przybył po raz pierwszy do Medjugorje w 1983 roku. Władze komunistyczne wsadziły go do więzienia w Čitluku. Był trzymany bez jedzenia i picia, a przede wszystkim bez informacji, kiedy zostanie wypuszczony. Dlaczego ojciec Tardif trafił do więzienia? Po wieczornych mszach w Medjugorje długo modlił się nad chorymi. Miały miejsce uzdrowienia. W ciągu trzech dni liczba wiernych znacznie wzrosła, dlatego milicja przestraszyła się i zaaresztowała go.
Kardynał Nicolas Lopez Rodriguez z St. Domingo, ogłosił, że otrzymał od Kongregacji ds. Kanonizacyjnych w Rzymie, zgodę na rozpoczęcie badań na poziomie diecezji, aby ewentualnie otworzyć proces kanonizacyjny Sługi Bożego, Emiliano Tardif.

4- Talizman? Odkąd rozpoczęły się objawienia, nasza Pani nalega abyśmy nosili poświęcone przedmioty takie jak medaliki, krzyżyki itp. Prosi również, żeby mieć w domu poświęcony przez księdza krzyż, czy inne święte obrazy takie, jak np. Jej Niepokalanego Serca, czy Serca Jezusa lub inne. Te przedmioty przypominają o obecności Boga tym, którzy je używają. Osłabiają również działanie złego, dzięki mocy Bożego błogosławieństwa, jaka w nich jest. Wtedy ataki złego są słabsze i można uniknąć wielu problemów takich jak np. wypadki, czy konflikty, choroby, depresje, myśli samobójcze itp.(oczywiście wszystkie te rzeczy nie zawsze pochodzą od złego)

W Chorwacji jest tradycja, poświęcenia domu przez księdza przynajmniej raz w roku. Kiedy Francja była jeszcze chrześcijańska, mieliśmy również tą piękną tradycję. W tamtych czasach mieliśmy więcej kapłanów, dlatego, że rodziny modliły się sie o błogosławieństwo posiadania wśród swoich pociech kapłana. Była to duma dla całej rodziny.
Wróg, nasz przeciwnik często w subtelny sposób potrafi naśladować Boga i Jego Kościół. Ważne, aby umieć to rozpoznać i zdać sobie z tego sprawę, często spotykam, bowiem ludzi, którzy są ofiarami „wilków ukrytych w owczych skórach ”, błagają o pomoc. Nie będę tu podawać żadnych świadectw, chciałabym jedynie ostrzec: nie narażajcie się na niepotrzebne ryzyko! Uciekajcie jak od ognia od wszelkich amuletów, które ludzie noszą, żeby np. przyciągnąć tzw.” dobre duchy”, czy fortunę. Dziś tych przedmiotów, które obiecują szczęście i zdrowie, a w rzeczywistości niosą ze sobą truciznę wroga jest coraz więcej. Niektóre z nich są poświęcone szatanowi i przeznaczone są na szkodę tych, którzy je noszą. Zbyt wiele osób nosi znaki zodiaku, lub małe węże, niekiedy tzw. „medium”.

Matka Boża powiedziała: „ Drogie dzieci, szatan chce was oszukać na wiele sposobów”. Nie mamy nic do stracenia nosząc poświęcone przedmioty. Wystarczy tylko podejść do księdza po mszy i poprosić o ich pobłogosławienie. Bądźmy chronieni przez błogosławieństwo kapłana. Dobrze jest również nie lekceważyć i przykładać większą wagę do błogosławieństwa kończącego Mszę świętą. Gospa powiedziała przez Mirjanę: "Drogie dzieci, kiedy ksiądz was błogosławi, to błogosławi was mój Syn Jezus”. Tego możemy być pewni, reszty nie!

5 – Adwent nadchodzi, co za radość! Adwent to wspaniały liturgiczny czas, kiedy możemy zanurzyć się w niewinnym malutkim Nowonarodzonym Bogu, który dojrzewał w przeczystym łonie Maryi. Niewinność Jezusa jest jak basen, w którym możemy zanurzać się, w nim rozprasza się zło, a my zostajemy przemienieni. Nie zapominajmy o wskazówce, kluczu, który Gospa dała nam na początku trzeciego tysiąclecia, kluczu do pokoju do dobrobytu i pomyślności:
„Drogie dzieci! To jest czas łaski. Drogie dzieci, dziś w sposób szczególny - z małym Jezusem, którego trzymam w ramionach - daję wam możliwość zdecydowania się na pokój. Przez wasze "tak" dla pokoju i przez wasze zdecydowanie się na Boga otwiera się nowa możliwość pokoju. To jedynie w ten sposób, drogie dzieci, czas tego wieku stanie się dla was czasem pokoju i pomyślności. To, dlatego postawcie małego Jezusa, nowo narodzonego, na pierwszym miejscu w waszym życiu, a On was poprowadzi na drogę zbawienia. Dziękuję, że odpowiedzieliście na Moje wezwanie.”(25.12.99)

Najdroższa, Gospo jesteśmy dalecy od odrzucenia Ciebie, pragniemy zaprosić Cię bardziej niż kiedykolwiek do naszych niespokojnych i poranionych serc! Przyjdź i wlej w nie balsam Twojej macierzyńskiej miłości! Z Tobą będziemy świętować życie!

Siostra Emmanuel

Amerykanka Colleen Willard: W Medziugorju zostałam uzdrowiona

Colleen Willard jest już od trzydziestu pięciu lat mężatką oraz matką trzech dorosłych już synów. Niedawno wraz z mężem Johnem ponownie pielgrzymowała do Medziugorja i wtedy opowiedziała nam jak została uzdrowiona z nieoperacyjnego - zdaniem lekarzy - guza mózgu. Colleen twierdzi, że poprawa jej stanu zdrowia zaczęła się od 2003 r., kiedy to przyjechała do Medziugorja. Jej świadectwo przetłumaczone zostało na kilkanaście języków i opublikowane w 92 krajach.

Więcej

Claudia Koll na pielgrzymce w Medugorje


Na poczatku listopada w Medziugorju przebywala slynna wloska aktorka Claudia Koll. W radiu "Mir-Medziugorje" otwarcie mówila o swoim zyciu i nawróceniu. Byla to jakby niepisana historia Marii Magdaleny opowiedziana w naszych czasach. Opowiedziala o trudach dorastania bez matki, która zmarla, gdy ona sie rodzila. Zycie z babcia, nauka, kryzys tozsamosci i zagubienie w swiecie filmu. Po nieslawnych rolach, Claudia w Roku Jubileuszowym - 2000 r. przeszla przez Swiete Drzwi bazyliki sw. Piotra w Rzymie i od tego czasu czula, ze dotychczasowe osiagniecia zyciowe popadly w nicosc. A potem, mówi Claudia: "pewnego dnia miala miejsce dramatyczna sytuacja, która musiala zostac rozwiazana, a ja nie bylam w stanie znalezc rozwiazania. Pamietam, ze bylam zrozpaczona, nie wiedzialam, co mam robic. Tam i z powrotem chodzilam po pokoju. Nagle zwrócilam sie do Boga. Zaczelam odmawiac Ojcze nasz, w dloniach sciskajac krzyz, który kilka dni wczesniej podarowal mi przyjaciel. Kiedy cala soba bylam zwrócona ku Bogu, przylgnelam do krzyza i poczulam wyzwolenie. Poczulam, ze zatopilam sie w glebokim pokoju. W tym pokoju odpoczywalam. Nie czulam juz ani zatroskania, ani strachu byla tylko cisza. Byla to jakas gleboka cisza, której wczesniej nie znalam. A ta cisza mówila o Bogu. Nie widzialam Pana, ale odczuwalam Jego obecnosc. Pytalam Go: "dlaczego to uczyniles? Dlaczego mnie pocieszyles? Ja na to nie zasluguje!" Potem powiedzialam: "Jestes moim Ojcem, do Ciebie modlilam sie modlitwa Ojcze nasz" i powiedzialam: "Chce Cie poznac" I to byla moja modlitwa! Pan nie odsunal mojego cierpienia, ale byl ze mna i pomagal mi, abym powoli, powoli poradzila sobie z tym cierpieniem. Co wiecej, musze powiedziec, ze to cierpienie bylo dla mnie droga prowadzaca do Boga i tak powoli odczulam potrzebe powrotu do Kosciola. Przebywania w kosciele, bo tam znajdywalam cisze i pokój Bozy i tak powoli zaczelam chodzic na Msze sw. Pan zaczal mnie uzdrawiac poprzez sakramenty." Claudia mówi, ze uzdrawianie trwalo, a w tym czasie zdarzaly sie zwatpienia i upadki. Ale i powstawanie od nowa. Zrozumiala, ze musi isc za Jezusem, kroczac na dwóch nogach: jedna to prawda, a druga to milosc. Odrzucala propozycje ról w filmach, które nie sa zgodne z duchem Ewangelii. Z tego okresu opowiedziala interesujacy szczegól: "Pewnego dnia podpisalam kontrakt, który byl intratny finansowo. Rola nie byla negatywna, ale jednak nie byl to film, na którym powinnam sie byla zgodzic, zwlaszcza, ze znowu musialam sie spotykac z osobami, co do których obiecalam Panu, ze nie bede sie z nimi juz wiecej spotykac. I jak tylko popisalam ten kontrakt poczulam, ze popelnilam blad. Ale z powodu swojej slabosci, nie zdolalam powiedziec "nie". I kiedy dostalam pierwsze pieniadze za ten film zaczelam je rozdawac ubogim w kosciele. Czulam, ze te pieniadze nie naleza do mnie, ze sa to pieniadze zdrady!'"


Nastepnie pracowala dla misji, udala sie do Etiopii, gdzie spotkala ogromne ubóstwo, glód, male dzieci umierajace z glodu. "Pamietam pewnego chlopczyka, który mial zamkniete oczy, nie dlatego ze byl chory, ale z braku wody. Oczy byly brudne, dostal zapalenia spojówek z powodu brudu i powieki sie skleily. Mokrymi chusteczkami przecieralam mu oczy. I kiedy ja mu otwieralam oczy Pan otwieral moje oczy. Zylam w luksusie, mialam bardzo drogie dywany, srebrne sztucce, ale to nie uratowalo mi zycia. Zaczelam inaczej patrzec na swiat i zrozumialam, ze czesc mojego bogactwa powinnam oddac komus kto nie ma nic." Po powrocie udala sie do sanktuarium Milosierdzia Bozej i tam odkryla oredzie Bozego Milosierdzia: "Zrozumialam, ze Pan mówil do mnie: "Claudio, jesli upadalas, to dlatego, ze za bardzo liczylas na siebie, uwierz mi!" Dla mnie to oznaczalo: "Jezu, ufam Tobie". Zrozumienie, ze droge nawrócenia bede przechodzic z Jezusem i ze powinnam ufac Panu. Mysle, ze to jest prawdziwa wiara. Wiara Abrahama, który mial nadzieje wbrew wszelkiej nadziei." - powiedziala Claudia.
Claudia mówila równiez o swojej poboznosci Maryjnej. "Matka Boza zawsze byla obecna w moim zyciu, od chwili narodzenia. Kiedy mialam osiem czy dziesiec lat, nie pamietam dokladnie obejrzalam film o Matce Bozej Fatimskiej. Wtedy powiedzialam, ze Matka Boza to nie jakas figurka, ale to jest kobieta. I bardzo mi sie spodobalo, ze Matka Boza dawala tak wazne zadania wizjonerom. Poprzez ten film odczulam, ze Matka Boza mówi mi o pieknie, o pokoju, o swiezosci. I kiedy po filmie wrócilam do domu odmówilam modlitwe - bylam wtedy dziewczynka - modlac sie powiedzialam: "chce zyc z Toba i przyjsc do Ciebie, wez mnie ze soba, tak jak Hiacynte." Tak wiec chcialam umrzec. Pan nie wysluchal mojej modlitwy, ale mysle, ze dzis wzywa mnie bym dawala swiadectwo o Nim, a wszystko to co przezylam pomoglo mi bym zrozumiala ogrom Jego Milosierdzia."

Claudia wspomina, ze droga jej nawrócenia byla równiez w bliskosci Matki Bozej. Szczególnie mocno przezywa Medziugorje i objawienia Matki Bozej. Mówi, ze w takich chwilach odczuwa mocna obecnosc Matki Bozej. Opisujac jedno z tych przezyc, powiedziala: "To jest taka chwila, kiedy wszystko sie zatrzymuje. Widzialam, ze pada deszcz, ale nie czulam go na parasolu. I mysle, ze to naprawde jest piekne doswiadczenie - przyjac Matke Boza sercem. W ogóle mi nie przyszlo do glowy, by szukac jakis znaków, czy patrzec na niebo. Mysle, ze jest to spotkanie, które ma miejsce w sercu. I w chwili objawienia nie interesuje mnie patrzenie na wizjonerke, ale naprawde sie modle." Claudia szczególnie podkresla milosc, która odczuwa dzieki Matce Bozej. Milosc na nowy sposób. Droga do takiego poznania miala wiele etapów. Oto jeden z nich: "Kiedy zaczela sie droga mojego nawrócenia, pierwsze osoby, które Bóg umiescil na mojej drodze, byli to chorzy na AIDS. Wlasciwie, poprzez jednego chlopaka, który chorowal na AIDS, poprzez jego cierpienie poznawalam Chrystusa. Zaczelam rozwazac Jezusa w Getsemani, który pocil sie krwawym potem i bal sie smierci. Ten chlopak lezal w lózku i bardzo zle sie czul. Nie mógl mówic, bo choroba zaatakowala osrodek mowy. Ale jego oczy mówily mi o jego leku. I kiedy wzielam go za reke odczulam wielka milosc. Milosc, której nigdy nie znalam: mocna i delikatna. I ta milosc mnie nawrócila. I kiedy patrze na swoja przeszlosc, mysle ile razy Jezus wchodzil do takich miejsc. Ale moje oczy byly slepe i nie moglam Go rozpoznac. Dostrzeglam to dopiero wtedy, gdy zaczela sie droga nawrócenia. Chrystus obecny jest w cierpiacych." Claudia Koll prowadzi stowarzyszenie "Dzielo Ojca", które poswiecone jest dzialalnosci misyjnej w Afryce. Buduje tam dom dla osób niepelnosprawnych, który nazywa sie "Male Lourdes". A w swiecie sztuki jest dyrektorem Akademii, która powstala w oparciu o wytyczne z "Listu do artystów", który napisal Papiez Jan Pawel II. Poprzez Akademie pragnie pomóc mlodym, by weszli w swiat sceny we wlasciwy sposób, a co jest interesujace, w Akademii czesto slychac muzyke z Medziugorja.

Wstecz

Wierni z Medugorja na audjencji generalnej u Papieza

Watykan (IKA) – Pod koniec dzisiejszej audiencji generalnej, w czasie pozdrawiania grup pielgrzymkowych z różnych krajów Papież zwrócił się również do pielgrzymów chorwackich: „Z całego serca pozdrawiam wszystkich chorwackich pielgrzymów, a zwłaszcza wiernych z parafii św. Jakuba z Medziugorja! Wasza pielgrzymka do Rzymu jest częścią przygotowania na przyjście Pana. Dlatego, w nadziei bądźcie zwiastunami miłości Bożej w waszym narodzie. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”

2 grudzien-Oredzie


Our_Lady81.jpgDrogie dzieci, dziś modlę się tutaj z wami, byście znaleźli siłę i otworzyli swoje serca, a w ten sposób poznacie ogromną miłość Boga, który cierpi. To dla Jego miłości, dobroci i łagodności jestem z wami. Zachęcam was, aby ten szczególny czas przygotowania był czasem modlitwy, pokuty i nawrócenia. Dzieci moje, potrzebujecie Boga. Nie możecie iść naprzód bez mojego Syna. Kiedy zrozumiecie i zaakceptujecie ten fakt, urzeczywistni się to, co zostało wam obiecane. Za sprawą Ducha Świętego, w waszych sercach narodzi się Królestwo Niebieskie. Do tego was prowadzę. Dziękuję wam..."